"Trzecia władza" (31)
Ustawy i radykalne zmiany doprowadziły do gwałtownych protestów i
manifestacji w całej Polsce. Przed Sądem Najwyższym na placu Krasińskich
tysiące ludzi podniosły w łańcuchu światła zapalone znicze i świece. Bardzo
stanowczo zareagowała też Komisja Europejska, wskazując, że jest to kolej-
ny dowód na łamanie praworządności w Polsce. Groziła sankcjami.
W wydanej w lipcu opinii do ustawy Sąd Najwyższy stwierdzał, że jej
celem jest usunięcie większości orzekających sędziów SN pod pozorem
zmian ustrojowych. A nowy model dyscyplinarny dla sędziów ma charakter
represyjny i umożliwi np. pociąganie do odpowiedzialności sędziów, którzy
nie będą respektowali orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego.
Protestował też rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar, który w
wydanym oświadczeniu stwierdził, że przyznanie ministrowi sprawiedliwości
będącemu organem władzy wykonawczej tak daleko idącej kompetencji jak
decydowanie o tym, kto zachowa status czynnego sędziego Sądu Najwyższe-
go, w sposób rażący ingeruje w niezależność Sądu Najwyższego od organów
pozasądowych oraz od czynników politycznych.
Siła tych protestów jednak szybko topniała i była charakterystyczna dla
dużych miast. W Polsce powiatowej problem był praktycznie niezauważalny,
przez większość społeczeństwa sądownictwo było ogólnie oceniane źle.
Prawo i Sprawiedliwość zdawało sobie z tego sprawę.
Protestowano przeciwko poselskiemu projektowi ustawy o Sądzie Najwyż-
szym, uchwalonej 20 lipca 2017, zawetowanej przez prezydenta Dudę. Jednym
z "dobrodziejstw" przynależności do Unii Europejskiej jest konieczność res-
pektowania najbardziej nielogicznych poleceń, wydawanych przez prymityw-
nych, komunistycznych komisarzy, pod groźbą nałożenia milionowych sankcji.
Dyktują oni rządom wasalnym swoje lewackie pojęcie praworządności, "jak je
rozumią". Tzn. upoważniają a priori wyznaczone przez się jednostki lub grupy
(np.: sędziów) do bezkarnego łamania prawa krajowego (np. wyroków Trybu-
nału Konstytucyjnego). Taka wykładnia "płynnej" praworządności determino-
wała Bodnara do relatywizacji prawa w zależności od zajmowanego stanowi-
ska: sprzeciwu, jako rzecznika praw obywatelskich, przeciwko zmianom
przepisów prawnych, dokonywanym przez rządzącą koalicję prawicową, oraz
podejmowanie czynności niezgodnych z obowiązującym prawem, pełniąc
samemu funkcję ministra sprawiedliwości. Bodnarowski punkt widzenia, w
zależności od miejsca siedzenia. Z przyzwoleniem komisariatu unijnego, jako
minister sprawiedliwości, posiada prawo wybiórczego uznawania, bądź nieu-
znawania wyroków sądowych, innym takiego prawa zabraniając. Oczywiście
Bodnar i Komisja Europejska całą winą za rozkład polskiej praworządności
obarczają Zbigniewa Ziobrę i rządy "zjednoczonej prawicy", łącznie z prezy-
dentem Dudą.
W demokracji unijnej, komisarzem może zostać prymityw nawet taki, jak
Timmermans, pod warunkiem uzyskania poparcia właściwych sponsorów.
Za stan państwa i przynależność do takiej unijnej komuny, odpowiedzialność
ponoszą obywatele uprawnieni do głosowania, czyli "czynni wyborcy".
Niedocenienie w operacji resetu sądownictwa Andrzeja Dudy szybko
okazało się błędem w strategii PiS. Prezydent nieoczekiwanie przeciwstawił
się własnemu obozowi. 31 lipca 2017 r. zawetował ustawy o SN i KRS.
Uzasadniając swoją decyzję, nie potępił jednak działań ugrupowania, z
którego się wywodził. Przyznał po ogłoszeniu weta, że reforma sądownictwa
jest potrzebna. Jak tłumaczył,
"[p]olskie społeczeństwo w zdecydowanej większości źle lub bardzo źle
ocenia funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości w naszym kraju. Trzeba
jednak zaznaczyć, że rozwiązania ustawowe w zakresie reformy tak ważnej
dla państwa instytucji, jaką jest Sąd Najwyższy, powinny nie tylko celnie
diagnozować i rozwiązywać istniejące problemy, służąc idei budowy spra-
wiedliwego państwa, ale muszą także być zrozumiałe społecznie, starannie
przygotowane i pozostawać w zgodzie z Konstytucją Rzeczypospolitej
Polskiej."
Jest listopad 2024, a nadal "polskie społeczeństwo w zdecydowanej więk-
szości źle lub bardzo źle ocenia funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości w
naszym kraju". Wręcz jeszcze gorzej, pod ministerialną administracją Adama
Bodnara, według własnego "widzimisię" uznającego sądowe wyroki, lub - nie.
Nic nie wskazuje na to, by jego poczynania podyktowane były troską o jakość
wyrokowania, niejednokrotnie skandalicznie urągającą sprawiedliwości, warun-
kowaną natomiast politycznie lub innymi względami pozamerytorycznymi.
Jest szansa na zmianę wkrótce tej negatywnej opinii, gdy "społeczeństwo"
obierze sobie uśmiechniętego, nowego bodnarowskiego prezydenta, a prawo-
rządność eurolandu przywiślańskiego osiągnie demokratyczne dno, pod unij-
nymi auspicjami Niemiec. W żadnym polskojęzycznym medium nie będzie
wówczas krytyki "rządu 13 grudnia".



