"Trzecia władza"  (32)

     Największe spustoszenie wśród sędziów "dobrej zmiany" wywołała tzw. 
afera hejterska. która wybuchła w 2019 r. Media doniosły o grupie sędziów 
związanych z Ministerstwem Sprawiedliwości, którzy prowadzili w 2018 r. 
skoordynowaną akcję mającą skompromitować co najmniej dwudziestu 
sędziów krytycznych wobec reform PiS, w tym Krystiana Markiewicza, 
prezesa Iustitii. W grupę miał być zaangażowany architekt reform PiS 
wiceminister Łukasz Piebiak, a także Emilia Sz., pseudonim "Mała Emi", 
osobiście powiązana z jednym z bliskich MS sędziów. To właśnie ona miała 
urzeczywistniać pomysły grupy, kolportując informacje do mediów. W wyni- 
ku konfliktu przekazała swoje rewelacje dziennikarzom, w tym korespon- 
dencję prowadzoną m.in. z Łukaszem Piebiakiem. Sprawa nabrała też 
posmaku skandalu obyczajowego, kiedy w mediach została opublikowana 
intymna korespondencja Małej Emi z innym z sędziów "dobrej zmiany". 
     Afera hejterska pokazała, że konflikt o sądy wszedł w inny wymiar. Przez
trzy lata władza polityczna walczyła ze środowiskiem sędziowskim. Teraz 
środowisko zaczęło prowadzić walkę wewnętrzną. Po jednej stronie barykady
znaleźli się sędziowie, którzy zdecydowali się wspierać pisowskie zmiany, 
często w zamian za przyspieszenie kariery. Po drugiej zaś niechętni "dobrej 
zmianie", którzy po dojściu partii Kaczyńskiego do władzy stracili stanowis- 
ka. Hejt był po obu stronach. Wystarczy zerknąć na niektóre wystąpienia 
sędziowskich aktywistów, żeby stwierdzić, że ich język czasami daleko wy- 
kraczał poza przyjęte standardy, był nasączony pogardą dla przeciwników. 
     Te wydarzenia stawiały pod znakiem zapytania odnowę moralną w 
sądach, jaką miały przynieść nowe sędziowskie elity, choć kilka lat później 
sędziowie, którym stawiano medialnie ciężkie zarzuty w związku z udzałem 
w "farmie trolli", wygrywali procesy z dziennikarzami piszącymi o sprawie. 
Procesy o ochronę dóbr osobistych wygrywał też Łukasz Piebiak, który 
nazwał całą aferę "sprytnym oszustwem". 
     Czarna seria nie kończyła się jednak na aferze hejterskiej. Sędziom 
"dobrej zmiany" zarzucano też skoordynowane ataki przeciwko pierwszej 
prezes SN Małgorzacie Gersdorf i wysyłanie pocztówek z wulgaryzmem 
"Wyp...". Wobec kilku sędziów wszczęto wtedy postępowania wyjaśniające. 
     Czarę goryczy dopełniały niespodziewane awanse małżonków i krewnych
sędziów "dobrej zmiany", które świadczyły o rosnącym kumoterstwie, oraz 
afera z nadmiernym wypłacaniem diet w KRS. Po kontroli NIK w 2020 r. 
okazało się, że z budżetu państwa na diety za udział w komisjach dla człon- 
ków KRS wydano 45 razy więcej pieniędzy niż w 2019 r. 
     Ot i cała nadzwyczajność "nadzwyczajnej kasty" okazała się równie pospo- 
lita, jak reszty obywateli zamieszkujących obszar pomiędzy Odrą i Bugiem. 
Kultura polskich sędziów nawet nie dorasta do poziomu nieistniejącej już kasty
pucybutów, których plwociny przynajmniej uwydatniały glanc czyszczonego 
obuwia, a nie służyły wzajemnemu opluwaniu się. Część zbuntowanego środo-
wiska prawników, także osobistości wielce nobliwe, rozładowywała swoje 
frustracje w końskich podskokach, uczestnicząc w spędach o wyjątkowo 
kwiecistej wymowie, organizowanych pod przewodem elokwentnej pani 
Lempart. Nie odczuwali dyshonoru, pokazując się publicznie w tak żenująco 
wulgarnych przedstawieniach. 
     Paradoks całej sytuacji z urlopem prof. Gersdorf polegał na tym, że stery 
w SN przejął człowiek, który skazywał w stanie wojennym. Było w tej zmia- 
nie coś symbolicznie niedobrego, pokazywało bowiem, że po tylu latach w 
SN nadal nie było refleksji nad przeszłością, nawet kiedy otwarcie piętnowa- 
ła ją większość społeczeństwa. Podnoszone później argumenty, że w SN nie 
wiedziano o przeszłości sędziego Iwulskiego, były niewiarygodne. Sądownic- 
two to zamknięta grupa ludzi, orzekających często przez dekady na różnych 
szczeblach, trudno więc pewne fakty zataić, można je jedynie przemilczeć. 
     Część starych sędziów SN nie widziała zresztą nic złego w postawie 
Iwulskiego. Broniła go lub nawet próbowała umniejszać jego rolę w komu- 
nistycznym systemie sądowym. Sam Iwulski również nie miał sobie nic do 
zarzucenia lub zasłaniał się niepamięcią. 
     Sprawą przymusowego odejścia pierwszej prezes SN i innych sędziów 
zainteresowała się Komisja Europejska, która zaczęła naciskać na polski 
rząd. W tym celu wszczęła postępowanie w sprawie uchybiania się od 
zobowiązań państwa członkowskiego, wysyłając do Polski wezwanie do 
wycofania się z nowych przepisów emerytalnych. Podnosiła, że naruszają 
one zasadę niezależności sądownictwa, w tym zasadę nieusuwalności 
sędziów. Do Trybunału Sprawiedliwości UE wpłynęła w końcu skarga w tej 
sprawie. 
     Prawo i Sprawiedliwość wycofało się z przepisów, zanim TSUE wydał 
wyrok. 1 stycznia 2019 r. weszła w życie szybko zmieniona ustawa o SN, 
która uznała kadencję prof. jako pierwszej prezes Sądu Najwyższego za 
nieprzerwaną. Przywracała też sędziów SN, których ustawa z 8 grudnia 
2017 r. traktowała jako sędziów w stanie spoczynku. Pierwszy raz PiS 
ugięło się pod naciskiem Brukseli. 
     Odchodzi do przeszłości pokolenie Okrągłego Stołu, symbolu rzekomo 
pokojowego przezwyciężenia komunistycznego jarzma. W istocie - nałożenia 
jarzma uwłaszczenia komunistów na szyję narodu. Skutki tego jarzma, na 
przyjęcie którego zgodziła się w Magdalence elita solidarnościowej opozycji, 
odczuwane są wciąż, nawet po trzydziestu latach. Jak zmora ciążą na systemie 
prawnym III RP, ale również politycznym i gospodarczym. 
     Postkomuniści wprowadzili Polskę do Unii Europejskiej i zdecydowana 
większość Polaków uznaje to za wielki sukces i szczęście. Dokonywane już 
spontanicznie niezależne audyty wykazują przewagę kosztów, ponoszonych po 
dwudziestu latach przynależności do UE, nad korzyściami ("Tak dla Unii"). 
Od roku 2024 coraz wyraźniejszą rysuje się groźba zatonięcia pod balastem 
tej przynależności. Jarzmo nakładane przez komunistyczny komisariat unijny 
stwarza wielkie problemy w gospodarce: w rolnictwie, leśnictwie, transporcie, 
energetyce, w przemyśle. Nakładane są coraz większe obciążenia finansowe; 
opłaty już znacznie przekraczają pozyskiwane subwencje. Kraj traci suweren- 
ność, przeistaczając się w land zamieszkały przez coraz gorzej kształconych 
wyrobników, kolonizowany przymusowo kolorowymi migrantami. Land, 
zarządzany przez sprzedajne elity polityczne i prawnicze, pogrążający się w 
dyktaturę bezprawia, pod auspicjami Niemców i unijnych komisarzy, z maso- 
chistyczną aprobatą degenerujących się tubylców.