"Trzecia władza"  (29)

     We wrześniu 2016 r. odbył się w Warszawie Kongres Sędziów Polskich, 
zorganizowany m.in. przez Iustitię. W Pałacu Kultury i Nauki zgromadziło 
się blisko tysiąc sędziów z całej Polski. Było to największe zgromadzenie 
sędziów w historii. Mieli rozmawiać o sytuacji w wymiarze sprawiedliwości, 
potrzebie reform, a także wyrazić swój stosunek do działań PiS uderzających
w fundamenty państwa prawa. Impreza szybko przeistoczyła się jednak w 
mityng polityczny i wiec poparcia dla działań Andrzeja Rzeplińskiego w 
sporze o TK. Prezes Trybunału z dłońmi uniesionymi w triumfie, przy 
aplauzie publiczności zaczynał zachowywać się jak sędziowski Lech Wałęsa 
z czasów swej świetności, mówiąc o zagrożeniach dla demokracji. 
     Mimo, że kongres miał być debatą o stanie sądownictwa, setki sędziów, 
które przyjechały na to wydarzenie z całej Polski, wydawały się jedynie 
dekoracją dla padających z mównicy oświadczeń prezesów i byłych prezesów
TK, SN, profesorów prawa, przedstawicieli starej KRS, rzecznika praw 
obywatelskich, polityków opozycji z wschodzącą gwiazdą Ryszardem Petru. 
Obecnni potwierdzili niemal jednomyślnie, że niezawisłość sądów jest 
zagrożona przez rządowe działania i plany i domagali się większej niezależ- 
ności od władzy wykonawczej. Podczas tych emocjonalnych wystąpień padło 
słynne sformułowanie, które przejdzie do historii: "Jesteśmy nadzwyczajną 
kastą", wypowiedziane z mównicy przez sędzię Irenę Kamińską, przewodni- 
czącą stowarzyszenia Themis. Będzie ono później tysiące razy powtarzane 
przez obóz rządzący i telewizję publiczną jako dowód na zepsucie oraz 
zamknięcie się sędziów na obywateli. 
     Podczas kongresu liniowi sędziowie mogli zabrać głos dopiero po pięciu 
godzinach debatowania o pryncypiach, chociaż wydawało się, że ten kongres
 jest właśnie dla nich. 
     Organizatorzy z Iustitii wykazali się na kongresie sporym egoizmem, 
zapominając, po co są sędziowie. Między innyni właśnie przez takie postawy 
Temidzie nie ufało w 2016 r. ponad 60 proc. obywateli. Mimo to przedstawi- 
ciele sądowych elit wyszli z kongresu zadowoleni. Uznali go za sukces. 
Okazało się bowiem, że można utworzyć wspólny polityczno-sędziowsko- 
profesorski front przeciwko planom partii władzy. A jedność, jaką zaprezen- 
towali podczas eventu, wskazywała, że opór może być silny, a władza musi 
się liczyć z głosami prawników. 
     W ten sposób zaczęła się formować w Polsce grupa sędziów celebrytów, 
do których dołączy później kilku doktorów i profesorów prawa, stanowiących 
trzeci garnitur polskiej nauki. Ludzie ci, promowani w komercyjnych 
mediach i w "Gazecie Wyborczej", często bez żadnych wyraźnych podstaw 
naukowych i dorobku, wyniesieni zostali do rangi nie tylko autorytetów 
prawniczych, ale wręcz orzeczników, za pośrednictwem mediów indywidu- 
alnie rozstrzygających, które rozwiązania są konstytucyjne, a które nie. 
Była to sytuacja nie spotykana dotąd w Polsce, a w przypadku sędziów wręcz
sprzeczna z prawem, gdyż przepisy zabraniały ludziom Temidy tego rodzaju 
aktywności. 
     Granice jednak bezpowrotnie zostały przekroczone i to, co dotąd było 
zabronione i piętnowane, teraz stało się dozwolone, uzasadnione względami 
walki o demokrację i państwo prawa. Dobrze ilustrują te postawy dwie 
wypowiedzi dla mediów przedstawicieli sędziowskiego środowiska z 2016 r.: 
1. "Z ciężkim sercem, ale muszę przyznać, że będę w swojej pracy ignoro- 
wać wyroki TK wydane w składzie sprzecznym z konstytucją oraz dotych- 
czasowym orzecznictwem sądu konstytucyjnego" - mówił Krystian 
Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia; 2. "Mając 
orzec na podstawie wyroku TK, w którego wydaniu brał udział któryś z tych 
trzech sędziów (tzw. dublerów), po prostu zignoruję to orzeczenie i sam będę 
oceniał konstytucyjność danej normy. Nawet za cenę wszczęcia przeciwko 
mnie postępowania dyscyplinarnego" - zapowiadał Waldemar Żurek, 
rzecznik prasowy Krajowej Rady Sądownictwa. 
     Sędziowscy aktywiści od kongresu będą zabierali głos w imieniu całego 
środowiska coraz częściej, aż dojdzie do pewnej medialnej fatamorgany. Bo 
to głos kilkunastu osób stanie się głosem całego środowiska prawniczego, 
nieweryfikowalnym, gdyż ludzie ci nigdy nie otrzymali żadnego mandatu, 
aby reprezentować kogokolwiek. 
     Kongres zraził opinię publiczną do sędziów. I nie była to tylko prymityw- 
na propaganda rządowej telewizji Jacka Kurskiego, ale rzeczywisty obraz 
oderwanych od rzeczywistości ludzi, którzy mieli odgrywać bardzo ważną 
rolę w państwie. Sędziowie wizerunkowo na tym kongresie stracili bardzo 
wiele. Mimo to zachęceni sędziowscy aktywiści postanowili pójść za ciosem, 
próbując zorganizować front wszystkich środowisk prawniczych przeciwko 
obecnej władzy. Do inicjatywy sędziowskich stowarzyszeń dołączyli działacze
Naczelnej Rady Adwokackiej i Krajowej Rady Radców Prawnych. 
     W maju 2017 r. odbył się w tym celu kongres prawników w Katowicach, 
który miał zjednoczyć wszystkie środowiska prawnicze. Zapowiedziano tam 
m.in. opracowanie projektów systemu prawnego alternatywnego dla zmian 
wprowadzanych przez PiS. Powołano nawet odpowiednie zespoły legislacyj- 
ne. Nic z tego nie wyszło i oprócz aktywności medialnej prezesów Iustitii, 
NRA i KRRP inicjatywa nie miała żadnych wymiernych efektów. 
     Dla Ziobry kongres był wypowiedzeniem wojny z obozem rządzącym. 
Teraz zyskał jeszcze większą przychylność opinii publicznej, która krytycznie
oceniała rozpolitykowanych i oderwanych od rzeczywistości sędziów. I właś- 
nie pod wpływem tego wydarzenia projekt ustawy o KRS został zmieniony. 
Teraz to politycy mieli cały skład Rady wybierać spośród sędziów zgłoszo- 
nych przez swoje środowiska lub obywateli. 
     Prawdziwe oblicze większej części "trzeciej władzy" odsłoniło się w pełnej 
krasie obłudy bezkrytycznym poparciem niepraworządnych poczynań bodna- 
ryckiej władzy Tuska, po 2023 r. Najadekwatniejszym byłoby, dla owego 
środowiska niereformowalnych prawniczych obskurantów, określenie: "Nad- 
zwyczajnie zabetonowana kasta postkomunistów". Kierująca się ewidentnie 
politycznymi, a nie prawnymi inklinacjami: antypatią do prawicy i ostentacyj- 
ną aprobatą poczynań lewicy, choćby najbardziej przestępczych. Druga, 
mniejsza część ujawnia swoje niby prawicowe poglądy w sposób bardziej 
stonowany. Prawo i praworządność są w politycznej grze polskich prawników 
jedynie wyświechtanymi sloganami i argumentami na użytek, czego najwspa- 
nialszym przykładem jest wybitna działalność Romana Giertycha. Trzecia 
władza osiągnęła w tym państwie dno, skoro ponad 60%, tak bardzo zlewa- 
czałego społeczeństwa, ocenia ją negatywnie.