"Trzecia władza"  (27)

     Rzepliński umiejętnie przyjmował pozę Katona, głosu rozsądku w toczą- 
cym się podskórnie sporze. Tak bronił w 2009 r. TK na łamach 
"Rzeczpospolitej": 
     "Jeżeli wybór sędziów ma charakter polityczny, zresztą inny być nie 
powinien, to i wyroki TK są polityczne w klasycznym, arystotelesowskim 
znaczeniu: jako troska o dobro wspólne. To, że sędziowie przychodzą do TK 
z różnych kadencji Sejmu, z różnymi życiorysami i poglądami, stanowi jego 
zasadniczą wartość. Boję się nawet myśleć, że mogliby być klonami jedynie 
słusznego poglądu na prawo czy kwestie filozoficzne." 
     Oczywiście kontrowersje wokół stosunku do PRL-owskiej przeszłości w 
TK nie były jedynym punktem zapalnym. Sędziowie TK mieli też skłonność 
do wchodzenia w rolę strażników równowagi budżetowej, dając wielokrotnie 
rządzącym konstytucyjne alibi do forsowania zmian wbrew interesom 
obywateli. Tak było m.in. z reformą OFE czy waloryzacją rent i emerytur, 
czy nawet zamrożeniem waloryzacji sędziowskich wynagrodzeń. Na koniec 
dnia zawsze okazywało się, ż interes budżetu, równowaga budżetowa, stoi 
wyżej niż ochrona konstytucyjnych praw obywateli czy poszczególnych grup 
zawodowych. Trybunał nie miał w zwyczaju w takich sytuacjach zmuszać 
rządu do wysiłku, mówiąc: szukajcie innej drogi, nie ma zgody na działanie 
kosztem praw obywateli. 
     Oczywiście, o ile rządy sprawowała formacja liberalno-lewacka. Po 2015 
profesor Rzepliński, jawnie kolaborując z "totalną opozycją", okazał się być: 
"klonem jedynie słusznego poglądu", wbrew swoim wcześniej głoszonym 
obawom. Niczym premier Tusk: kłamał, kłamie i kłamać będzie. Ofiara z czci 
i honoru, złożona na ołtarzu "praworządności"? 
     Wymiana prawnych ciosów trwała blisko rok i doprowadziła do komplet- 
nego przemodelowania relacji między władzą polityczną a sądowniczą w 
Polsce. Prezes Andrzej Rzepliński i wspierający go sędziowie zostali uznani 
za przeciwników w politycznym starciu. Zresztą sam Rzepliński swoimi 
wypowiedziami wykraczającymi daleko poza język sędziego TK i mocno 
krytycznymi wobec PiS takie zarzuty prowokował, łamiąc dotychczasowy 
standard nieangażowania się sędziów w debatę polityczną. Jednocześnie stał 
się liderem dla przeciwników partii rządzącej jako ten, który stawia opór 
rodzącym się autorytaryzmom. Prezes TK zaczął wypełniać polityczną 
pustkę, jaką stworzyła zupełnie pogubiona po klęsce wyborczej Platforma. 
     Pod koniec grudnia 2016 r. prezes Rzepliński odszedł po zakończonej 
kadencji, a prowadzone polityczno-prawne manewry doprowadziły do nomi- 
nowania na jego miejsce sędzi Julii Przyłębskiej, która miała stać się 
wkrótce synonimem politycznego podboju TK i uległości wobec władzy 
zasiadających w nim sędziów. Z czasem media, środowiska prawnicze i 
opozycyjne ochrzczą TK mianem Trybunału Julii Przyłębskiej, co będzie 
manifestacją nieuznawania tej instytucji za niezależny sąd konstytucyjny. 
     Spór o TK nie tylko przeorał polską rzeczywistość ustrojową, ale też 
doprowadził do bezprecedensowego angażowania się instytucji zagranicz- 
nych w ocenę praworządności w Polsce. To PiS na początku rządów sprowo- 
kowało ich obecność. 23 grudnia 2015 r. ówczesny szef MSZ Witold 
Waszczykowski poprosił Komisję Wenecką o opinię w sprawie dwóch 
"naprawczych" projektów ustaw, które miały wprowadzić nowe zasady 
organizacji pracy TK, ale też wyboru sędziów przez Sejm. 
     Waszczykowski, spodziewając się scenariusza węgierskiego, przeliczył 
się. Wcześniej Viktor Orban poprosił Komisję Wenecką o ocenę zmienianej 
konstytucji. Komisja skrytykowała kilka wprowadzonych do niej rozwiązań, 
m.in. dotyczących mniejszości narodowych, jednak ogólna ocena była dobra,
z wymową: Węgry trzymają standardy demokratyczne i większych dla nich 
zagrożeń nie ma. W opinii dla Polski, wydanej w marcu 2016 r., było 
inaczej. Komisja Wenecka zwróciła uwagę na zagrożenie fundamentalnych 
standardów demokratycznych. Co prawda przyznała, że konflikt o TK w 
poprzedniej kadencji sprowokowała poprzednia władza, jednak całościowa 
wymowa opinii była bardzo krytyczna dla PiS. 
 Wymowa tej opinii dostarczyła jednak paliwa do dalszej walki politycznej w 
kraju, uaktywniła także krytków rządu na arenie międzynarodowej - w Unii 
Europejskiej i Stanach Zjednoczonych. Była to też zachęta dla opozycji i 
środowisk prawniczych do korzystania z takiej formy prawnego i polityczne- 
go wsparcia, również ze strony instytucji unijnych, które poczuły się zapro- 
szone do oceniania polskiego porządku prawnego, a później wręcz do 
ingerowania w toczący się spór. Instytucje UE dostrzegły, że może to być 
dobry sposób wywierania nacisku na polski rząd. Od tego czasu obecność i 
wpływ instytucji międzynarodowych i sądów bezprecedensowo wzrośnie. 
     Co spowodowało polityczno-prawniczy konflikt, trwający już 10 lat? 
Mianowanie dwóch sędziów Trybunału Konstytucyjnego w sposób nieupraw- 
niony, przez ustępującą lewacko-liberalną większość sejmową. Spór o 2 
stanowiska wywołał wojnę ustrojową o nieobliczalnych konsekwencjach dla 
państwa i jego obywateli! Pieniacki spór senatorów i posłów, z udziałem 
zagranicznych arbitrów, doprowadził do upadku Rzeczypospolitej w XVIII w. 
Wówczas poszło o Konstytucję; dziś o dwie posady sędziowskie. Upadliśmy 
do poziomu landu wielkości trzech województw. Na więcej naszej praworząd- 
ności nie stać.