"Trzecia władza" (25)
Kaczyński w swoim wykładzie zdefiniował też swój stosunek do elit
formowanych w okresie transformacji. Wskazując na brak rozliczeń ze
starym systemem po 1989 r., stawiał pytania.
"Co stało się później? Czy klasa panująca została zdegradowana? Czy w
Polsce doszło do rewolucji społecznej sensu stricto, czy radykalnie obniżono
pozycję tej klasy, czy może ją całkowicie wyeliminowano? Otóż niczego
takiego w Polsce nie było. Doszło tylko do przekształcenia dość daleko idą-
cego, które można opisać jako kooptację. Pewna grupa kontrelity została
dokooptowana do grupy rządzącej. Kontrelita ta w dużej części wywodziła
się z dawnej elity komunistycznej, kształtującej się od roku 1957 (wtedy
doszło do pierwszych odejść z partii). Dokooptowana kontrelita miała oczy-
wiście nadzieję, że zdominuje elitę, że uzyska trwałą przewagę, ale później-
sze wydarzenia pokazały, że nadzieje te były płonne. Wystarczyły cztery lata,
aby w sferze najbardziej widocznej, w sferze politycznej, nie zostało śladu po
tych planach. Sojusz Lewicy Demokratycznej przejął władzę. Grupa ta w
zasadzie nadal dominuje w Polsce (...). Dominacja tej grupy jest główną
przyczyną braku istnienia w Polsce warunków dla funkcjonowania państwa
praworządnego, państwa prawa. Nie ma w Polsce równowagi społecznej.
Prawo może być instrumentalizowane, ponieważ są ku temu warunki
społeczne."
Kaczyński konkluduje swój wywód słowami:
"(...) nie ma w Polsce przesłanek dla istnienia państwa prawa, państwa
praworządnego. (...) Już w latach osiemdziesiątych rozpoczął się w naszym
kraju proces "jurydyzacji" systemu komunistycznego. Zostało uregulowa-
nych wiele spraw, które przedtem pozostawały bez regulacji, wprowadzono
pewne instytucje, takie jak Trybunał Konstytucyjny, urząd Rzecznika Praw
Obywatelskich, sądy administracyjne. Proces ten zaszedł bardzo daleko.
Powstała sytuacja, w której bez podstawy prawnej nie można podjąć żadnej
decyzji. W ten sposób ograniczona została także racjonalna swoboda podej-
mowania decyzji przez osoby pełniące różne funkcje państwowe.
Kiedy marszłek Sejmu chciał kiedyś zorganizować komisję w Sejmie do
zbadania pewnych spraw w administracji sejmowej, to okazało się, że nie
może tego uczynić, ponieważ nie ma odpowiedniej podstawy prawnej. Wtedy
marszałek Marek Jurek po raz pierwszy użył słowa "imposibilizm". Jest to
bardzo celne określenie. Imposibilizm to brak możliwości działania. W
Polsce na skutek określonej interpretacji pojęcia państwa prawa i braku
praworządności mamy do czynienia ze zjawiskiem imposibilizmu."'
Niemożliwym okazuje się dokonanie skutecznej, zupełnej aborcji komuniz-
mu, wrosłego przez 45 lat w narodową tkankę państwa, we wszystkie jego
żywotne organizmy. Zaniechanie dekomunizacji oraz magdalenkowe i okrągło-
stołowe układy tym bardziej utrwaliły zdominowanie kluczowych organów
państwa przez elity komunistycznego systemu.
Uformowanie się gabinetu premier Beaty Szydło zmroziło środowiska
prawnicze, gdy okazało się, że na czele resortu sprawiedliwości po ośmiu
latach stanie znowu Zbigniew Ziobro. Mimo że na początku swojego urzę-
dowania przedstawił tylko dość ogólnikowy plan reformy sądownictwa, to i
tak w środowisku sędziowskim szybko zaczęły budzić się stare demony.
Kilkunastu prezesów największych polskich sądów, wspartych głosami
organizacji sędziowskich, w tym odmienionej Iustitii, na której czele stanął
sędzia Krystian Markiewicz głośno zaczęło formułować swoje obawy zwią-
zane z zamiarami nowej władzy. Już same mało konkretne zapowiedzi
reform prowokowały do stawiania tez "o zagrożeniach dla demokracji", "o
zamachu na konstytucję i niezawisłość sędziowską". Wskazywano też "na
dalszy etap walki z sądownictwem" i jego "podporządkowanie władzy
politycznej".
Ledwie Beata Szydło sformowała rząd, jeszcze nie wygłosiła exposé, nie
przedstawiła nawet zarysu kierunku do jakiego zmierza, politycznego, gospo-
darczego, ani społecznego, a nastąpił totalny, uprzedzający opór liberalno-
lewackiej opozycji, przygotowanej na oczekiwaną przegraną w wyborach 2015
r. Zjednoczenie w "totalnej opozycji" mainstreamu, świata liberalno_lewicowej
polityki, kultury, większości prawników i profesorów, ich uczestnictwo w
żenujących zgromadzeniach publicznych, z wulgarnymi wypowiedziami,
wygłaszanymi przez lempartów tęczowego światka, obnażyło beznadziejną
nędzę elit III RP.



