"Prawda ponad wszystko"  (7)

Wszyscy zainteresowani wiedzą, jaki los spotkał białych farmerów w 
Zimbabwe. W ostatnich latach i miesiącach wyrzucano ich siłą z gospo-
darstw lub wybiórczo mordowano. I to jak mordowano! Ze zwłok nieszczęs-
nego Davida Stevensa oprawcy utoczyli krew, zmieszali z alkoholem i wypili.
Za te bezeceństwa osobiście odpowiada prezydent tego niegdyś kwitnącego 
kraju, Robert Mugabe. Ten czarny rasista lewicowego chowu oraz jego 
kompani w rodzaju wiceprezydenta Josepha Msika głoszą oficjalnie: biali to 
"kanciarze" (crooks), "oszuści" (cheats) lub: "biali nie są istotami 
ludzkimi" (wypowiedź Msiki z 18 sierpnia 2001). 
 
Tak naprawdę pętla się zacieśnia, wystarczy tylko kopnąć stołek pod nogami.
Bądźmy pewni, że chętnych nie zabraknie. To jest Afryka, "kontynent 
przyszłości". A przyszłość należy do barbarii. 

     To jest Europa, "kontynent przyszłości" migrantów z Afryki. To jest 
Francja, Szwecja, Belgia, Wielka Brytania, to są Niemcy. Za sprawą przestęp-
czego syndykatu komisariatu unijnego, nie są to już spokojne kraje białego 
chrześcijanina. Wkrótce upodobnią się do RPA, czy Zimbabwe. Zakochane 
śmiertelnie w Zachodzie, istoty dwunożne, zamieszkujące obszar pomiędzy 
Bugiem i Odrą, w szybkim tempie dostosowują się do nowego oblicza Europy. 
 
     Z rozdziału "Opary policyjnego absurdu": 
     "Stary opieprza nas okrutnie. Mamy małą wykrywalność. Procent tejże 
nie drgnął ani na jotę. A wzrosnąć musi, bo statystyka - rzecz święta w 
naszej policji. Zupełnie bolszewickie myślenie. No i żyje z niej stary oraz te 
jego biurwy z nogami do samego nieba. Morderstwo, gwałt, napad z bronią 
w ręku to za mało. Trzeba uzupełnić. Pada rozkaz: koncentryczny atak na 
pijanych rowerzystów. Wysyłają nas na wieś, gdzie jak wiadomo chłopy po 
niedzielnym obiadku zjeżdżają do karczmy na piwo. Po 2-3 browarach 
łapiemy delikwentów pedałujących z powrotem do domciu. Nie żeby nawet 
jechali ulicą. Wystarczy chodnik czy leśna przecinka. 
     Na mnie do sądu nabazgrali byle jak oskarżenie. A łódzka sprawiedliwość: 
"wicie, rozumicie - milicja słusznie oskarża, sądy posłusznie skazują". Nawet 
trzeźwych cyklistów nie lubią. 
Morał? Siedźcie w domu obywatele. Być może "przyjazne państwo" o Was 
zapomni. 
 
Od dłuższego już czasu opozycyjni wobec SLD politycy oraz publicyści głoszą
potrzebę "nowego otwarcia", które przybrałoby kształt IV Rzeczypospolitej. 
Ich sposób myślenia jest prosty jak budowa cepa: za SLD państwo zeszło na 
psy, a zatem jedynym wyjściem z ponurej sytuacji jest objęcie władzy przez 
"oświecone" kręgi. Najlepiej z "krystalicznie czystej" Platformy Obywatel-
skiej i prawego na miarę Zawiszy Czarnego Prawa i Sprawiedliwości. 
Słowem: "Teraz K.... My". 
 
Problem polega jednak na tym, że owe kręgi sprawowały już realną władzę 
w III RP, a co z tego wyszło - każdy średnio myślący człowiek widzi i, co 
smutniejsze, czuje w portfelu. Przecież to ci właśnie ludzie - niegdyś działa-
cze aferalnego Kongresu Liberalno-Demokratycznego, aktywiści wywołują-
cej torsje Unii Wolności oraz dworzanie budzącego litość Lecha Wałęsy - są 
bezbrzeżnym przykładem korupcji, nepotyzmu, tchórzostwa i nieliczenia się 
z polską racją stanu. 
 
Wielu z nich zaczynało oszałamiające kariery kilkanaście lat temu. Kim 
wtedy byli? Niedowarzonymi studencikami - gołodupcami w wymiętych 
sweterkach z łatą na lewym łokciu i klinem materiału wszytym w krocze. 
Po roku-dwóch wkroczyli na polityczny Olimp. Żeby tylko polityczny! Stali 
się również ekonomiczną oligarchią dopuszczoną łaskawie do suto zasta-
wionego "Okrągłego Stołu" przez złodziejsko uwłaszczonych SB-ków i 
prominentnych działaczy zdychającej PZPR. Wkrótce ochoczo "kręcili z 
nimi lody", popijali wódeczkę i rechotali ze szczęścia nad pierwszym 
zarobionym milionem złotych polskich. Całość uzupełniali wzniosłą ideolo-
gią, która tak naprawdę sprowadzała się do jednego: "tam jest dobrze, gdzie 
nam jest dobrze". 
 
To oni wespół z socjaldemokratami wyprzedawali Polskę, popierali samo- 
bójczą dla kraju politykę gospodarczą Leszka Balcerowicza i merdali 
ogonami w stronę europejskich biurokratów. To oni są komponentem 
polityczno-ekonomicznego "establishmentu" złodziejskiej III RP. To oni 
wreszcie, niczym wieprzki, utuczyli się na korupcyjnym gnoju przemiesza- 
nym z perfumami drogich dziwek, szampanem oraz truflami. Po tym 
ich zawsze poznamy: "pachną inaczej", czyli podśmierdują. Cóż, gnój 
pomieszany z "Chanel numer 5" to jednak gnój. 
 
Ludzie powinni wreszcie zrozumieć, że nie ci panowie, w istocie warszaw-
sko-gdańsko-wrocławskie etc. cwaniaczki o moralności "alfonsa" z Pigala- 
ka, są prawdziwą alternatywą dla Polski. Nie stanowią jej również różnej 
maści populiści nawiązujący do haseł stetryczałego Władysława Gomułki. 
Tą alternatywą jesteśmy my - zdroworozsądkowi, uczciwi, odpowiedzialni, 
ciężko pracujący, przejęci losem ojczyzny Polacy. Innej nie ma i niebędzie. 
 
     "Problem polega jednak na tym, że" przedostatnie zdanie podziela nie 
więcej, niż 20% istot dwunożnych, zamieszkujących obszar pomiędzy Bugiem 
i Odrą. Dwudziestu procentom jest totalnie obojętne, co będzie; choćby 
europejskie Zimbabwe. Pozostałe 60%, po ośmiu latach obrzydzenia, wybrało  
panowanie kundli Tuska, zatęskniwszy za złotymi czasami "zdrady i zaprzań-
stwa". W 2025., dla "zamknięcia systemu", dobiorą sobie jeszcze Trzaskow- 
skiego lub podobną lempartowską inteligencję. Innej "Ojczyzny", niż land 
przywiślański, wówczas nie będzie.
     Putin najechał Ukrainę, by wyeliminować stamtąd banderowskich nazistów, 
sposobem jedynym, jaki zna, czyli siłą swojego oręża. Większość zamieszku-
jących obszar pomiędzy Bugiem i Odrą wybrała sobie bodnarowskich "pies-
ków", celem wyeliminowania tutejszych "nazistów" tak jak umią, czyli siłą 
służb mundurowych. Tzw. "demokratyczny" świat potępia Putina, ponieważ 
łamie prawo międzynarodowe; Tuska nie potępia, ponieważ łamie tylko kalekie
prawo krajowe, które i tak wkrótce zostanie zastąpione ogólnounijnym.