dr Joanna Wieliczka-Szarkowa
Wyd. AA Kraków 2011
Czarna Księga Kresów
(8)
"Po przejściu tych wszystkich mąk w więzieniach, zmaltretowanych i osła-
bionych, przerzedzonych chorobami wywożą na dalszą katorgę w głąb Rosji.
Obchodzenie się z wywożonymi nieludzkie. Prowadzą jak największych zbrod-
niarzy, otoczonych masą psów i konwojentów, przy tym bicie i popychanie
ciągłe, a gdy się konwój zatrzymuje wszyscy muszą klękać. Do wagonów
towarowych ładowanych po sto i więcej osób. Paczek ni wody podawać nie
wolno. Najniższy wymiar kary za należenie do AK 6-8 lat więzienia; członkowie
rodziny akowca dostają do 6 lat za współdziałanie." Z meldunku mjr. Antoniego
Olechnowicza "Lawicza".
Zamierzony przez Sowietów cel - zniszczenie polskiego podziemia niepod-
ległościowego, dzięki masowym represjom udało się w dużej części osiągnąć już
w 1945 r. Sytuację na Wileńszczyźnie przedstawił mjr "Lawicz": "Sowietyzacja
wszystkich działów życia państwowego na terenie objętym sprawozdaniem
została już dokonana w pełni. Wszystkie związki gospodarcze i społeczne, nie
mówiąc już o politycznych, są ujęte przez NKGB. Władze przez to mają moż-
ność dokładnej penetracji zarówno grup, jak i poszczególnych jednostek. Na
usługach NKGB są prawie wszyscy dozorcy i rządcy domów znacjonalizowa-
nych, wiele kelnerek, fryzjerów, itp. rezydentów w poszczególnych instytucjach
i zakładach. Szkoły roją się od pionierów i komsomolców, których zadaniem jest
wszystko i wszędzie widzieć i słyszeć, do rodziców włącznie. Ostatnim wyczy-
nem pionierów jest niszczenie grobów członków AK. Ponadto NKGB rozporzą-
dza dosłownie masą szpiclów i obserwatorów ulicznych. Przykładem poważnej
ilości niech służy chociażby taki fakt: jeden z naszych oficerów zatrzymany
przy ul. Dominikańskiej dopóki został doprowadzony na ul. Mickiewicza 36
[około 400 metrów], prowadzący go dowódca patrolu był dosłownie przez 10
szpiclów zatrzymywany, którzy bądź składali meldunki, bądź prosili o dyspozy-
cje. Taki jest stan rzeczy w Wilnie. Na wsi sprawa przedstawia się nieco lepiej,
jednak i tam nie tylko w niektórych miejscowościach, lecz nawet w niektórych
zagrodach należy się liczyć z miejscowymi donosicielami. Słowem, rewolucja
się dokonała, władze są wszędzie, wszystko wiedzą, społeczeństwo zostało
podzielone na dwa poważne obozy: ścigających i ściganych, tropiących i
tropionych..."'
Na szczęście nie mamy już tak bliskiej "przyjaźni" z Rosjanami lecz, gdy
zechcą, w każdej chwili mogą tu wejść, jak w masło. Słaby kraj, słaby rząd, słaba
obrona. Na pomoc sojuszników możemy liczyć jak w 39. Współcześni rosyjscy
panowie traktowaliby nas inaczej, niż wówczas "polskije swini"? Wywozili na
Sybir w sposób bardziej cywilizowany? Dziesiątki tysięcy nas rozstrzeliwali, czy
zatruwali polonem? Nasi czerwoni lub tęczowi lewaccy rodacy, jak tamci, równie
ochoczo wspomagać będą eksterminację najcenniejszej tkanki tego narodu?
Obyśmy ani my, ani późniejsze pokolenia, doświadczyć tego nie musieli. Niestety,
totalitaryzmy wiszą nad nami nadal. Na wschodzie, obok rosyjskiego, utworzył się
(z wydatną pomocą naszych "dyplomatów") szowinizm ukraiński, otwarcie demon-
strujący wrogość wobec Polski. Na zachodzie zaś formuje się jakaś neomarksis-
towska, komunistyczno-tęczowa federacja wrogów naszej katolickiej tradycji,
konwertująca nas na islam. Obawiam się, że ten naród nie opamięta się w i porę
nie powie swoim zidiociałym elitom - Precz! Ponownie będzie ukradkiem świę-
tować swoje kolejne martyrologie.
Skończyłem czytać rozdział dziesiąty i mam już dość lektury tej książki, a do
końca jeszcze 70 stron, opisujących martyrologię mojego narodu. Nie wiem, czy
zdołam je strawić. Nie mogę się zmusić do przeczytania jednorazowo więcej, niż
kilku stron; to przekracza granice mojej psychicznej wytrzymałości. Chcąc oddać
grozę tego, co dr Wieliczka-Szarkowa tu opisuje, musiałbym zacytować cały
rozdział. Zanotuję więc tylko swoją refleksję, jaka nasunęła się po jego
przeczytaniu.
Zamiast finansować antypolskie publikacje, powinien minister Gliński, użytecz-
ny wrogom Polski idiota, sprezentować każdej polskiej rodzinie książkę doktor
Szarkowej, by uświadomić co znaczy stracić ojczyznę, popaść w niewolę bez-
względnych wrogów - nienawidzących nas sąsiadów. Niechby każdy Polak, po jej
przeczytaniu, zastanowił się głęboko, zanim odda głos na "polskich" polityków,
usłużnych wrogom Polski. Na tych z "obozu zdrady i zaprzaństwa", z Tuskiem na
czele. Na czerwonych Cimoszewiczów, Zandbergów, Czarzastych. Na fircyków,
skaczących po granicy z Białorusią i opluwających pograniczników i żołnierzy. Na
Żydów i ich PiSowskich słupów. Niestety, Polacy wydają się być plemieniem
masochistów, prowadzonych na zagładę przez swoje sprzedajne elity. Po wojnie
byli to czerwoni, zaprzedani Moskwie; od trzydziestu lat są to żydowskie, okrągło-
stołowe elity postsolidarnościowe. Chcąc przeżyć jako Polska i jako Polacy,
musimy to całe towarzystwo wzajemnej konfrontacji odrzucić precz! Obawiam się
tylko, a właściwie jestem pewien, że młodego pokolenia Polaków politycznymi
liderami będą takie indywidua, jak Hołownia, bądź Jachira.
Zbigniew M. Kozłowski sierpień-wrzesień 2021



