dr Joanna Wieliczka-Szarkowa
Wyd. AA  Kraków 2011

Czarna Księga Kresów
(7)

 
     W niedzielę 19 września 1943 roku zaatakowana została kolonia Piaseczno 
w powiecie Kowel. Napad przeżył ugodzony 38 razy nożem, 13 letni Henryk 
Frontczak: "Znienacka otoczyli nas uzbrojeni Ukraińcy, mający maski na 
twarzach. Widziałem jak Mamińskiego związali, a mnie z moim ojcem zapędzili
do mieszkania. W mieszkaniu zaczęli tatusia bić, dźgać lufami w głowę. Na ten 
widok ja schowałem się za drzwi. Wkrótce jeden z bandytów znalazł mnie za 
drzwiami, chwycił za gardło i wyprowadził na dwór. Następnie przycisnął mnie 
do ściany domu i zaczął zadawać ciosy nożem w piersi. Czułem ból, jak gdyby 
silne ukąszenie muchy. Potem straciłem przytomność. Zacząłem ją odzyskiwać 
bardzo powoli. Jak we śnie widziałem, jak mordują moją mamę Stanisławę. 
Słyszałem jęki ojca. Kiedy stałem się bardziej przytomny, poczułem silne prag- 
nienie i powoli wstałem na nogi. Bandytów już nie było. Wszedłem do mieszka- 
nia i napiłem się wody. Wyszedłem na podwórze i tu ujrzałem leżącą matkę z 
ukośnie rozrąbaną głową. Dalej leżał i jęczał mój trzyletni braciszek Kazio. 
Miał wbity kołek w brzuch i tak [konał] przygwożdżony do ziemi. Kiedy odez- 
wałem się do niego, prosił pić. Powoli i z trudem poszedłem do studni i zaczerp- 
nąłem nieco wody. Podałem ją Kaziowi. Ten, po wypiciu, wkrótce skonał."
 
     Gdyby nie podano daty, można by sądzić, że jest to opis najazdu hordy 
Tatarów, sprzed ośmiuset lat. To się działo zaledwie 80 lat temu. Żyją jeszcze 
nieliczni naoczni świadkowie, żyją ich dzieci i wnuki. Niedawno pomarli ostatni 
okrutni ukraińscy oprawcy. Ich dzieci i wnuki uznają swoich przodków za boha- 
terów, stawiają pomniki Banderze, Szuchewyczowi i innym zbrodniarzom. Pielęg- 
nują barwy i symbole OUN-UPA, jako narodowe talizmany. Nie tylko nie potę- 
piają ludobójstwa, dokonanego przez swoich przodków lecz niektórzy mają 
czelność twierdzić, że jeszcze zbyt mało "Lachów było wyrezenych". Państwo 
ukraińskie toleruje odrodzony nazizm banderowski, co więcej - państwowe urzędy 
zaprzeczają ludobójstwu, dokonanemu przez Ukraińców. Świat także tego nie 
potępia, a polskie rządy przyjmują na teren państwa polskiego setki tysięcy (może
już 2 mln.) współczesnych banderowców i hojnie wspierają Ukrainę materialnie, 
militarnie, politycznie. 
     
W mordach popełnionych w większych miejscowościach brała udział 
utworzona przez Niemców z ukraińskich ochotników z Generalnej Guberni 
dywizja SS-Galizien (Hałyczyna), dysponująca czołgami i działami. W latach 
1943-1944 dokonała krwawych pacyfikacji m.in. wsi Kanie, Wólka Końska, 
Borowice, Pawłów, Huta Pieniacka i Podkamień koło Brodów, gdzie zamordo- 
wano około 800 osób. 
     Profesor Paweł Wieczorkiewicz uważał, że władze państwa podziemnego 
zachowały się wobec Kresów Wschodnich fatalnie. "Ludność polska nie 
została wspomożona, tak jak mogła być, przez Armię Krajową. To jest wielki 
cień na historii tej organizacji (...), w imię wyższych celów politycznych, które 
okazały się całkiem nierealne (głównie akcja "Burza") zrezygnowano z 
możliwości skutecznej obrony polskiej ludności na Kresach "Południowo- 
Wschodnich." 
     Badania Ewy i Władysława Siemaszków wykazały, że "akcja antypolska" 
przyniosła śmierć co najmniej 50-60 tysiącom Polaków na Wołyniu, a na 
całych Kresach 120-150 tysiącom. Za "etniczne ziemie ukraińskie" nacjonaliś- 
ci uznali także Małopolskę Wschodnią i także te obszary postanowili "oczyścić" 
z Polaków. Decyzję podjął Roman Szuchewycz "Taras Czuprynka" stojący na 
czele banderowskiej OUN i UPA w Galicji Wschodniej. Pod koniec 1943 roku 
zaczęto wśród Polaków rozpowszechniać ulotki nakazujące "Lachom" pod 
groźbą śmierci wyjeżdżać za San, po czym przystąpiono do mordów, które 
trwały do 1946 roku. W ich wyniku zginęło 20-25 tysięcy Polaków, a 300 tysięcy
zostało zmuszonych do opuszczenia własnych domów i wyjazdu do Polski 
centralnej. 
     Zgodnie z Konwencją ONZ z 9 grudnia 1948 roku, zbrodnie ukraińskich 
nacjonalistów na Polakach są w prawie międzynarodowym określane jako 
zbrodnia ludobójstwa (genocide).  Ludobójstwo ukraińskie na Polakach 
zakładało jak najszybsze wymordowanie wszystkich Polaków, których udało się 
dosięgnąć, od nienarodzonych przez niemowlęta, dzieci, aż po starców, bez 
względu na płeć i wiek. Zadawanie śmierci było, jeśli tylko pozwalały na to 
warunki, połączone z barbarzyńskimi torturami, jak rąbanie siekierami, kłucie 
nożami i widłami, wyrywanie części ciała, wydłubywanie oczu, obcinanie 
języków, rozpruwanie brzuchów, przerzynanie piłami, rozrywanie i wleczenie 
końmi, wrzucanie rannych do studni czy do ognia, itp. Stąd przyjmuje się 
określenie "Genocidium atrox", czyli ludobójstwo okrutne, dzikie, straszne, 
okropne. Historyk Aleksander Korman ustalił 362 metody bestialskich tortur 
stosowanych przez UPA wobec Polaków. 
 
     Oddziały bolszewickie na Białorusi stawały się coraz bardziej liczne i coraz 
lepiej wyposażone, głównie dzięki istniejącemu przez wiele miesięcy wyłomowi 
we froncie niemieckim, tzw. wrotom smoleńskim. Od 1942 roku powstawały 
większe zgrupowania, na czele których stawali specjalnie przeszkoleni przez 
NKWD oficerowie, przerzucani drogą lotniczą ze Związku Sowieckiego. W maju
1942 utworzono Centralny Sztab Ruchu Partyzanckiego z szefem, gen. lejtn. 
Pantalejmonem Ponomarenką, jednocześnie I sekretarzem KCKP(b) Białorusi. 
W czasie jednej z narad sztabowych, partyzancki dowódca I. Żyszko zameldo- 
wał, że wydał rozkaz nakazujący ludności oddawanie broni pod groźbą suro- 
wych kar. Na co Ponomarenko odpowiedział: "Po co wydawać rozkazy, wystar- 
czy, że rozstrzela się sołtysa, albo powiesi; niech powisi trzy dni i odechce im się
sprzeciwiać naszym zaleceniom". "My tego nie robimy - stwierdził Żyszko - 
uważamy, że to nie po radziecku; my nie wieszamy. Co innego spalić w ognis- 
ku, zamęczyć, żywcem zakopać - tak to się zdarza". 
     W sierpniu 1943 roku sowieccy partyzanci z brygady im. Woroszyłowa pod 
dowództwem płk. Fiodora Markowa podstępnie otoczyli i zamordowali dowódcę 
silnego polskiego oddziału AK "Burza", ppor. Andrzeja Burzyńskiego 
"Kmicica" i członków jego sztabu. Kmicic miał pod sobą 300 żołnierzy i od 
marca 1943 roku, działając w okolicach jeziora Narocz, przeprowadził wiele 
udanych akcji zbrojnych. Sowietom udało się także rozbroić większość jego 
ludzi, przy czym 80 partyzantów rozstrzelano od razu. Z ocalałych żołnierzy 
"Kmicica" utworzono słynną V Wileńską Brygadę Śmierci mjr. Zygmunta 
Szendzielarza "Łupaszki". Markow zaś w meldunku do Ponomarenki w 
październiku 1943 r. pisał: "Oczyścimy wszystkie nasze rejony z tego paskudne- 
go [polskiego] śmiecia".  Pacyfikacje polskich i białoruskich wiosek sowieckie 
brygady partyzanckie przeprowadzały także w następnych miesiącach, przygo- 
towując teren dla wkraczającej ponownie na Kresy Armii Czerwonej. W czasie 
tej polsko - sowieckiej małej wojny partyzanckiej trwającej od lata roku 1943 
do czerwca roku 1944, stoczono ponad 300 walk, starć i potyczek, przy czym 
zawsze prowokującą była strona sowiecka. 
     Dodajmy, że dzielnie Żydzi wspierali partyzantów bolszewickich w dziele 
oczyszczania Białorusi "z polskiego śmiecia", min. osławieni bohaterowie 
żydowscy - bracia Bielscy. Radzieccy partyzanci, wraz z Żydami i Białorusinami,
bestialsko mordowali nie tylko "polskich panów", ale i chłopów biednych tam 
polskich wsi. A "nasi" prezydenci, gdzie tylko mogą, Żydom pokłony czołobitne 
na klęczkach oddają.