"Prawda ponad wszystko"  (9)

Poza tym współcześni Polacy zwyczajnie nie grzeszą odwagą cywilną. Jest 
im ona z gruntu obca. Rzadko mówią wprost, co im leży na wątrobie. W 
swej masie są mistrzami pokrętności, nieszczerości, lokajstwa, nadskakiwa-
nia. W sprzyjających jednak okolicznościach (czyli przy braku osobistego 
ryzyka) zawsze wbijają nóż w plecy. Rację miał pewien publicysta, mówiąc: 
"Polacy to dobrzy żołnierze, ale gorzej z ich odwagą cywilną". Problem 
polega na tym, że żołnierzem jest się przez chwilę, natomiast cywilem przez 
całe życie. 
 
Moi rodacy są natomiast szczerymi wyznawcami - a jest to konsekwencja 
ich nieodpowiedzialności i głupoty - powiedzonka: "jakoś to będzie". 
Wyprzedaż Polski? Jakoś to będzie, przecież mamy jeszcze ziemię (tylko że 
glebą zapłacimy zagranicy za nasze niebotyczne długi i żadne okresy 
ochronne - w biznesie można je rozbić o "kant pupy Maryni" właśnie - nam 
nie pomogą). Europa? Jakoś to będzie, dokonamy katolickiego podboju 
Brukseli (tylko że z Życińskim, Pieronkiem, obywatelem Turnauem z 
"Gazety Wyborczej" i lękliwym Prymasem na czele). Unia Europejska? 
Jakoś to będzie, przygwoździmy ich naszą jedyną w swoim rodzaju kulturą, 
mocą trwania i melodią języka (tylko że - w przecwieństwie do Żydów, 
Irlandczyków i Niemców - Polacy wyjątkowo szybko asymilują się w obcym 
otoczeniu). 
 
Nie, drodzy Polacy. Ani jakoś, ani będzie. Zmierzamy..., co tam zmierzamy -
 właśnie wpadamy w przepaść. Nawet tego nie zauważacie. Cóż, zapomnia-
łem o waszej ślepocie. 
 
I już na koniec: proszę nie uważać, iż autorowi tekstu z łatwością przychodzi
krytyka własnego narodu. Przeciwnie - i mnie boli serce, niemniej jednak 
chcę, aby wielu moim rodakom spadły z oczu końskie klapki; aby szczerze 
uderzyli się w pierś. Bez tego zginiemy. To jest polskie "być albo nie być". 
 
     A po cośmy sobie rządy Tuska obrali? Żeby Polskę na land unijny przero-
bił, żeby nam w tym landzie, jako w komunistycznym raju się żyło. Nic to, że 
Polskę on owszem, na land lecz piekielny przerabia, mości wszak dobre 
legowisko dla siebie i swoich bodnarowskich kundli. Hołdując generalnej 
zasadzie "gość w dom - Bóg w dom", obdarowaliśmy sąsiadów niemal wszyst-
kim, co daje dochód i obronę. Z "sercem na dłoni", oddajemy innym nasze 
fabryki, ziemię i lasy. Wyzbywamy się Ojczyzny, podzielając ukochanego 
wodza opinię, że "polskość to nienormalność". Podążając za naszymi światłymi
elitami o wielkiej kulturze, za Sewerynami, "Bonżurami", Lempartami, Nowac-
kimi, Jachirami, Kotulami, Srokami, za Budkami, Jońskimi, Szczerbami, 
Zembaczyńskimi o inteligencji naleśnika z serem, za establishmentem z 
"Gazety Wyborczej", z pokorą zrzucamy z siebie obrzydliwą, genetycznie 
przypisaną naszej nacji, naturę faszystów, nazistów i antysemitów. Poświęcamy
się dla ludzkości, rezygnując z paliw kopalnych, własnego rolnictwa, hutnictwa 
i wszelkich innych szkodliwych imponderabiliów. Wydatnie zmniejszamy naszą
populację.  By ulżyć niemieckim przyjaciołom, przyjmujemy od nich tony 
toksycznych odpadów i tysiące afrykańskich migrantów. Zadłużamy się, 
odkupując nasze ciężkie przewinienia względem ludzkości, czyniąc wszystko 
dla internacjonalnego dobra, nic dla siebie.