"Strefa zgniotu" (4)
Rząd nie wyciąga lekcji z historii (chyba wniosków z lekcji historii), bo
jeśli ziści się czarny scenariusz, to nie rząd będzie walczył. Nawet nie chcę
rozpatrywać scenariusza wojny atomowej, bo jak powiadają "ci, którzy
przeżyją, będą zazdrościć tym, którzy umarli". Nie wiem, dokąd zmierzają
rządzący - tu znów zamilkł na jedną maleńką chwilę, jakby właśnie coś
sobie uzmysłowił, a potem dodał prawie szeptem, tak cicho, że ledwie go
usłyszałem. - Pytanie, czy oni to wiedzą.
Morawiecki nie wie, bo wiedzieć nie chce. To marionetka - kierownica,
sterowana przez ważniejszych współbraci w wierze. Kaczyński chyba nie jest
aż tak głupim, by sądzić, że wie. O reszcie kochanych nami rządzących
publicznie nie wypada się wyrażać.
(Tomasz Budzyński) Opowiadał o spotkaniu z Kornelią Polok i Romanem
Zielińskim, profesorską parą wybitnych biologów i genetyków. To była prosta
i niezwykła historia. Po straszliwym hejcie, jaki ich spotkał po ujawnieniu
faktów niezgodnych z obowiązującą narracją, mieli dość i wycofali się z
życia publicznego. Zaszczuto ich profesjonalnie. Ludzie krzyczeli, kwestiono-
wali obiektywizm, poglądy a nawet wiedzę, z nadzieją że w tym rejwachu
prawda zginie. A kiedy było już po wszystkim, inni ludzie szybko zapomnieli,
co było istotą sprawy. I tak na własnej skórze przekonali się, że odkrywanie
prawdy jest niebezpieczne...
"...Nasze wyniki potwierdzili też Amerykanie i wydali odpowiednie
zalecenia - że pozytywny wynik testu nie oznacza zakażenia koronawirusem,
bo mogą to być inne patogeny, z kolei negatywny test nie oznacza, że nie jest
się zakażonym. kiedy się pracuje na testach PCR, powinny panować
sterylne warunki, do tego są specjalne komory ze światłem UV. A jak to
wyglądało? Testowanie w barakach, namiotach - brak słów.
- I w oparciu o coś takiego nakładano na ludzi kwarantanny i zamknięto
cały świat...
- Tak"
Od zarania dziejów ludzkość woli bajki od prawdy. Woli czytać literaturę
piękną, niż literaturę faktu, prasę kolorową (czyli brzydko zwaną "szmatławą"),
woli oglądać filmy science fiction lub łzawe romanse. Ludzkość od niedawna
wybiera sobą rządzących, z umysłowego lenistwa, na długie lata cedując na
nich trud niekontrolowalnego w praktyce kierowania losem wspólnoty. To i tak
znaczący postęp w dziedzinie tzw. demokracji; wcześniej bowiem cały trud
rządzenia dżwigał jeden osobnik, namaszczony spowiciem w królewskim łożu.
Autorytaryzm jednak nie zaginął, a objawia się nawet w "najdemokratyczniej-
szych" społecznościach; wystarczy tylko odpowiednio przekonująco ubarwić
propagandę; także... strachem.
Nawet nie próbowałem polemizować ze swoją dentystką, ufną w rzetelność
testów PCR, nieodzowność antykowidowych wyszczepień i restrykcji; słusz-
ność zarządzenia światowej pandemii. Dziwiło mnie tylko, że sama zamasecz-
kowana i oprzyłbicowana nie wymagała tego od swoich pacjentów. Co więcej -
leczyła moje zęby, mimo braku choćby jednego wyszczepienia ich nosiciela.
Kiedy wyznałem, że mimo niewyszczepienia koronawirus mnie się nie ima,
odrzekła, że to zapewne z powodu mojego ruchliwego trybu życia (poruszam
się rowerem i piechotą, nie jeżdżę samochodem, pływam w rzece od lutego do
listopada).



