"Państwo Narodowe i jego wrogowie" (3)
Patrząc na współczesną Republikę Federalną Niemiec, rzadko sobie dziś
uświadamiamy, że Niemcy literalnie nigdy w swojej historii nie ukonstytu-
owały się jako państwo narodowe. W średniowieczu funkcjonowały jako
aspirujące do uniwersalizmu cesarstwo, z formalną stolicą w Rzymie.
Równocześnie, obok tego fantastycznego roszczenia do władzy uniwersalnej -
a w odróżnieniu do Francji, Hiszpanii, Anglii lub Polski - aspirujący do
panowania uniwersalnego władcy niemieccy przez całe stulecia nie zdołali
przełamać rozbicia feudalnego. Nie stało się to aż do wybuchu reformacji
(1517), gdy kraj został dosłownie przepołowiony przez konflikt konfesyjny
zakończony wielką bratobójczą wojną trzydziestoletnią (1618-1648). Kończą-
cy tę wojnę pokój westfalski oznaczał rozczłonkowanie Rzeszy na niezliczo-
ną ilość państewek na sto pięćdziesiąt lat. Ich ilość łatwo zapamiętać: w
1789 roku było ich równo 1789, w tym 314 księstw i wolnych miast oraz
1475 wolnych posiadłości rycerskich (Freiherren).
Dzięki wojnie trzydziestoletniej i feudalnemu rozbiciu Niemiec, trwającemu
do końca XVII w., Polska poczęła tracić swoją niepodległość dopiero od
połowy XVIII w. Pamiętajmy kim były przywódczynie, dokonujące pierwszego
rozbioru Rzeczypospolitej: Maria Teresa von Habsburg, Sophie Friederike von
Anhalt-Zerbst (Katarzyna II), Friedrich Zweite von Hohenzolern.
W swoich dziejach wszyscy Niemcy zostali zjednoczeni w granicach
jednego państwa tylko raz. Miało to miejsce między 1938 (przyłączenie
Sudetów i Austrii do III Rzeszy) a 1945 rokiem. To wyjaśnia dlaczego lud
ten nie myśli i nie umie myśleć kategorią państwa narodowego. Niemiec nie
zna takiej idei, dlatego myśli kategoriami przednarodowej etni, zamieszkują-
cej lokalny Heimat (regionalizm), albo kategoriami imperium jednoczącego
połowę lub całą Europę, dzięki czemu zjednoczone zostaną wszystkie ludy
niemieckojęzyczne.
Pomimo złych doświadczeń z hitlerowską III Rzeszą, Niemcy nie ustają w
próbach stworzenia wielkiego imperium. Poczyna się sypać Unia Europejska,
wymyślają więc jeszcze większe kuriozalne monstrum: unię euroazjatycką.
Najazd Rosji na Ukrainę chwilowo realizację tego pomysłu oddalił w niejasną
przyszłość. W r. 2023 wydają się być chwilowo tym sfrustrowani i wkurzeni na
Putina nie za zabijanie Ukraińców, a za uniemożliwienie rozpoczęcia realizacji
pomysłu wielkiego imperium niemiecko-rosyjskiego, od Lizbony - po Włady-
wostok. Już tak bllisko byli kurnika, już witali się z gąskami, a tu im Ukraińcy
gazociągi wysadzili. Problem w tym, że my, jak zwykle wygraną sprawę
spieprzymy, co Germanie niewątpliwie skwapliwie wykorzystają.
Idea "wielkiej przestrzeni" znalazła podatny grunt na niemieckiej
prawicy, potępiającej państwo narodowe z pozycji sprzeciwu wobec nowa-
torstwa przyniesionego przez rewolucję francuską. Zachwyt ten dotyczył nie
tylko miejscowych zradykalizowanych szowinistów i pangermanów, ale także
statecznych konserwatystów, marzących o niemieckim panowaniu nad
Słowianami, którzy pod kuratelą Berlina ukonstytuują swoje państwa,
dostarczając Niemcom taniej siły roboczej i zdrowej żywności, a sami staną
się rynkiem zbytu dla produktów niemieckiego przemysłu (K. Frantz). Idea
niemieckiego imperium przetrwała porażkę 1918 roku i rozpad cesarstwa.
W okresie Republiki Weimarskiej znajdujemy całą plejadę niemieckich
konserwatystów odrzucających państwo narodowe i snujących wielkie wizje
imperialne z dominującą pozycją Niemców.
Kontynuując właśnie taką Ostpolitik, nie byli Niemcy, pod rządami CDU,
orędownikami przyłączenia do UE postsowieckich kolonii. Dopiero wielkimi
perswazjami Amerykanie pokonali opór starej Unii na rozszerzenie NATO.
"Wielka przestrzeń" rozwijałaby się pomyślnie, gdyby ruskie diabły nie pod-
rzuciły Orbana, a amerykańsko-żydowskie - Kaczyńskich.
(Niemiecki konserwatywny myśliciel Karl) Schmitt proponuje rozwiąza-
nie federacyjne, czyli stworzenie imperialnego ośrodka w Berlinie. Niemcy
winny być otoczone wianuszkiem państw-protektoratów, o statusie kolonial-
nym, jednak autonomicznych i częściowo niezależnych w kwestiach wew-
nętrznych. To coś w rodzaju starej koncepcji niemieckiej Mitteleuropy, lecz
nie tylko na wschodzie, ale i na zachodzie (Francja, Benelux) oraz na
północy (Dania, Norwegia). Formalnie, czyli z punktu widzenia prawa
międzynarodowego, wszystkie państwa tworzące Schmittiańską wielką
przestrzeń miały być sobie równe. Centralna i przywódcza pozycja Niemiec
wynikać miała z ich faktycznej hegemonii ekonomicznej, militarnej, a tym
samym i politycznej.
Wypisz-wymaluj: Unia Europejska, jaką tworzą mocodawcy Tuska i
Sikorskiego.



