"Państwo Narodowe i jego wrogowie" (14)
Mamy do czynienia z całą ofensywą ideologiczną, której celem jest
obrzydzenie Polakom idei nowoczesnego państwa narodowego i zastąpienie
jej przez wizję mocarstwa, gdzie będziemy połączeni z innymi narodami w
Trójmorze.
Jestem przekonany, że wszyscy narodowcy, otwarciej lub skryciej, odczu-
wać będą dumę z silnej militarnie i gospodarczo Polski, politycznie przewo-
dzącej formacji Trójmorza; po przystąpieniu Grecji, obejmującego całą Środ-
kową Europę, od Bałtyku - po Adriatyk. Jeśli projekt ten osiągnie sukces
gospodarczy, powiększy się zapewne o Austrię, resztę państewek bałkańskich,
Albanię, a być może - także o Szwecję i Finlandię. Oczywiście, polscy poli-
tycy nie dorośli, by to osiągnąć i nad tym zapanować, nawet z przewodnią
pomocą najważniejszego sojusznika i promotora.
Pamiętajmy, że wedle przedendeckich kategorii większość z nas nie
byłaby dziś Polakami, tylko miałaby status postpańszczyźnianego proletaria-
tu bez ojczyzny, mówiącego różnymi dialektami słowiańskimi i byłaby
rozsiana od Smoleńska i Kijowa po Kraków i Poznań.
Trudno pogodzić się z myślą, że jeden z moich praprzodków zaledwie
przed studwudziestutrzema laty uświadomił sobie, że jest Polakiem, drugi zaś
do tego czasu uważał się za Sarmatę. Całkiem niedawno zaś, z niedowierza-
niem dowiedziałem się, iż herb szlachecki, o nazwie identycznej, jak moje
nazwisko, jest jednym z najstarszych w Polsce. O, jakże niezbadane są
meandry pokręconej naszej historii! Wciąż pokutuje stereotyp, że Kresy
Wschodnie są ostoją polskości. Dziś są to: Podlasie, Lubelszczyzna i Podkar-
pacie. Trzydziestolecie III RP zdecydowanie potwierdza ów stereotyp, bowiem
istnieją poważne wątpliwości, czy mieszkańcy Dolnego Śląska, Lubuskiego,
Pomorza Zachodniego opowiedzieliby się za przynależnością do Polski, gdyby
urządzono im teraz plebiscyt o przynależności Ziem Odzyskanych. W Pozna-
niu - niegdyś kolebce piastowskiej polskości - zdecydowanie dziś przeważa
niemiecka afirmacja.
Z narracji radykalnych historyków z kręgów IPN wynika logiczny
wniosek, że prezent Stalina dla Polski równał się bezprawiu, a polegli w
walce o te ziemie żołnierze Armii Czerwonej i Wojska Polskiego (Ludowego)
byli komunistycznymi bandytami, przy czym ci pierwsi mieli gwałcić Bogu
ducha winne niemieckie kobiety i przemocą usuwać niemieckich autochto-
nów. Z narracji tej, pośrednio, wynika nieprawowitość przynależności Ziem
Odzyskanych do Polski. Logicznie byłoby się ich dobrowolnie zrzec na rzecz
Niemiec i skierować całe nasze zainteresowanie na odzyskanie Kresów
poprzez budowę Międzymorza. Dekomunizacja Ziem Odzyskanych logicznie
łączy się z dekonstrukcją polskiego państwa narodowego i jego przekształce-
nie w człon jagiellońskiego Międzymorza. To program skierowany przeciwko
testamentowi politycznemu Dmowskiego.
Faktycznie, Czerwonoarmiejcy gwałcili masowo i na potęgę niemieckie
niewiasty! Do tego stopnia, że znacząca część współczesnych Niemców jest
potomkami owych "wyzwolicieli spod nazizmu" (co tłumaczyć może ich
zagadkową sympatię do Rosjan). Pomysł Trójmorza jest całkiem rozsądnym
politycznym projektem, mogącym dać znaczące korzyści państwom narodowym
Centralnej Europy, zagrożonym przytłaczającą dominacją Niemiec i Rosji.
Nierozsądni politycy i historycy upatrywaliby w tym możliwość odzyskania
Kresów Wschodnich I RP (Obcy nam Lwów).
Antykomunizm szerzony w Polsce przez zagraniczne ośrodki wpływu
służy temu, żeby w Polakach niszczyć instynkt państwowy i poczucie ciąg-
łości państwowości, aby w to miejsce zbudować jagiellońską wielką przes-
trzeń, gdzie Polacy będą jedną z wielu etni tego kosmopolitycznego
imperium.
Niesłusznym wydaje się takie stwierdzenie. Nie antykomunizm bowiem
i dążenie do stworzenia Polski formatu jagiellońskiego jest zagrożeniem dla
polskiej państwowości narodowej. Jest nim niewątpliwie eurokratyczny
system Unii Europejskiej, będący współczesnym rozwinięciem "interkomu" -
międzynarodowego, biurokratycznego aparatu zarządzania światowym komu-
nizmem, bezwzgędnie podporządkowanego imperialnej centrali w Moskwie.
Oficjalną centralą interkomu unijnego jest Bruksela; faktyczną - Berlin.



